wtorek, 26 maja 2015

Obóz anty-systemowy

   W demokracjach funkcjonuje takie powiedzenie, że kampania wyborcza (do następnych wyborów) zaczyna się dzień po wyborach. Jeśli dać wiarę tej myśli, pozostaje zadać bardzo ważne pytanie: co z "obozem anty-systemowym"? Platforma jest świeżo po burzy mózgów, w której najwyraźniej odcięto się od Komorowskiego, nakreślając jednocześnie plan "obrony Częstochowy", tzn konkretnie stanu posiadania na Wiejskiej. Strateg z Koszykowej też nie zasypuje gruszek w popiele i kontynuuje swoją partię szachów, zapoczątkowaną udanym gambitem z Dudą. 
   Gdzie w takim razie znajduje się Kukiz, upatrywany na mesjasza obozu kontestującego system? Pojawiły się co prawda jakieś pierwsze ruchy z jego strony, bardzo to jednak mgliste i nie wiele nam mówi o tym, co dalej. Założyć wydarzenie na fejsie, albo fanpejdź to może każdy. Potrzebne są konkrety i deklaracje, w dodatku jeszcze "na wczoraj"! Inaczej całe to przedsięwzięcie diabli wezmą, a tego chyba byśmy nie chcieli. Grzmieć to i ja mogę na swoim bardzo niszowym blogu i pożytek z tego będzie taki, ze jedni przyznają rację, a inni nie. Oczekiwać należy zatem konkretów. Deklaracji. I czytelnego programu wyborczego, który będzie jednocześnie paktem społecznym, a nie siatką-jednorazówką wypełnioną łykowatą kiełbasą wyborczą. Same JOWdłowanie nie wystarczy, gdy chce przejąć się instytucję dzierżącą realną władzę, czyli Parlament. 
   Wiemy już, że ma wyłonić się oddolnie ruch społeczny, nie mający nic wspólnego z partią. No dobra, ale jak np ja miałbym weń zaangażować się, jakie przesłanie ma nieść? Życie nauczyło mnie, by nie podpisywać żadnych umów bez uprzedniego przeczytania. To zazwyczaj źle się kończy, bo małym druczkiem zapisuje się warunki niewygodne. W tym przypadku jest to  podpisanie umowy in blanco. W takich przypadkach kończy się to z czasem niemiłą konstatacją, że firmuje się własnoręcznym podpisem zapisy zupełnie nieakceptowalne. Nie mam zamiaru wychodzić na frajera ekscytującego się jednym hashtagiem. Wszystko to na dzień dzisiejszy trąci jakąś horrendalną amatorszczyzną. A zatem, przy całej mojej wielkiej sympatii dla osoby Pawła Kukiza, żądam szczegółów. Tu naprawdę nie ma co zwlekać. Mainstreamowe partie z Sejmu już przystąpiły do konsumpcji wkurwionego elektoratu, z każdym dniem odgryzać będą coraz większe kąski. Polityka to dżungla, w której racja silniejszego jest lepsza. Tu nie ma miejsca na grzeczne dysputy na sofach. Trzeba będzie walczyć i to niekiedy brutalnie. Czasem trzeba podstawić nogę, innym razem zdzielić przeciwnika prawym sierpowym. I rzucić finalnie na deski.
   Platforma już zdecydowała się na ostrą retorykę i hejterskie metody. Dowiadujemy się tego z ust Bufetowej, która dziś w radiu wyznała: "myślę, że kampania na początku była zbyt powolna, mało polaryzująca, bo jednak trzeba było bardziej polaryzować". Dodajmy do tego spuszczenie ze smyczy wściekłego ogara Niesiołowskiego i ekspozycję Misia Kamińskiego w mediach podczas ostatnich dni kampanii Bula i wyłania nam się obraz działań , które podejmie w najbliższych miesiącach PO. Narracja ta będzie skierowana oczywiście głównie w stronę PiS, ale nie łudźmy się - na Kukiza też zostaną wylane hektolitry pomyj i szamba. Polityka miłości zaszła wraz ze Słońcem Peru. I to na długo wcześniej, nim dał dyla do Brukseli.
   PiS zechce z pewnością grać prezydentem-elektem, który zdążył już zaistnieć w świadomości rodaków jako uśmiechnięty, spokojny i opanowany Europejczyk z krwi i kości. W dodatku wykształcony, dobrze wysławiający się i młody. Idealny oręż do odbioru Kukizowi elektoratu. A najprawdopodobniej nim zostanie zaprzysiężony, objedzie całą Polskę wzdłuż i wszerz. To oznacza dziesiątki, jeśli nie setki spotkań z narodem, oddolnie, tak jak to widziałby nasz charyzmatyczny rockman. Duda będzie rozdawał kawę i drożdżówki, autografy na prawo i lewo, pozował do selfie. Po oficjalnym przejęciu żyrandola należy oczekiwać także dynamicznego początku rządów: kilka spektakularnych ustaw skierowanych do na Wiejską załatwi sprawę. Stanie się mężem opatrznościowym PiS, twarzą kampanii jesiennej. Kaczyński i reszta wierchuszki tej partii zajmą miejsce w dalszym szeregu. Pojawi się narracja nowej jakości i miłości, czyli to co cechowało PO 8 lat temu. Nastąpi nieoczekiwana zmiana miejsc. To ma sens. To zadziała. Wizerunek szaleńców z płomiennymi spojrzeniami, dzikich watah z kindżałami za pazuchą - tak pieczołowicie kreślony przez media głównego ścieku ostatnimi latami - zastąpi "partia młodych reformatorów", oczywiście "przeciwników systemu". W mediach pokazywać będą się nowe twarze, lub te mniej znane. Zamczysko PiS na Koszykowej odegra status oblężonej twierdzy, zresztą nie bez powodu. Lis, Michnik, Olejnik i inni przeprowadzać będą huraganowe ataki na największą siłę sejmowej opozycji. Rolę buldogów odegra oczywiście grono sympatyków w internecie, które bezlitośnie będzie punktować reżymowe hordy platfusów. Nowoczesna kampania hybrydowa z udziałem elektoratu sprawdziła się, nie ma więc sensu jej zmieniać. Można najwyżej ją lekko zmodyfikować. 
   Co zatem zrobi Kukiz? Na dzień dzisiejszy to tajemnica. Każdy dzień zwłoki to komunikat, że nie wie co dalej. To oczywiście działać będzie na niekorzyść i podważać wiarygodność. A do zagospodarowania jest ok 25 - 27 % głosów z pierwszej tury wyborów prezydenckich. Cały "obóz anty-systemowy, który mógłby stać się realną trzecią siłą i to idącą od razu po zwycięstwo. Ale stanie się to tylko wtedy, jeśli wszyscy anty-systemowcy pójdą razem, ramię w ramię. W innym wypadku skończy się to kolejnym zawodem milionów wyborców, którzy będą zmuszeni znowu wybierać między złem mniejszym, a większym. Albo po prostu zostaną w domu, wkurwieni jeszcze bardziej, bo tym razem mogło być naprawdę przepięknie. Nie ma sensu upierać się, kierować jakimiś osobistymi animozjami - które od zawsze są piętą achillesową polskiej sceny konserwatywnej oraz konserwatywno-liberalnej. I tak od dawna babramy się w tym samym gównie - "bandą czworga" dominującą na Wiejskiej. 
   W tej rozgrywce można zjednoczyć się i zwyciężyć, bądź wystartować osobno i dać zamieść się pod dywan. Paweł, do ciężkiej cholery! Jak masz jaja, to zbierz wszystkich do kupy w jednym miejscu i uderz pięścią w stół. "Pijemy, czy przyglądamy się na siebie?" - ta kwestia z "Misia" jak ulał pasuje do obecnej sytuacji. Naród oczekuje, byście usiedli do tego stołu, otworzyli tę flaszkę i ustalili czy chcecie wygrać. Tu trzeba woli zwycięstwa i męskich decyzji. Bo jak nie, to wpierdol! Siepacze systemu tylko czekają, by go spuścić. Teraz, albo nigdy! Wóz, albo przewóz!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz