piątek, 29 maja 2015

Moralność celebrytów

   Obejrzałem ostatnio, zupełnie przypadkiem, fragment jakiegoś telewizyjnego show poświęconego skakaniu na mordę z wysokości. Nie jest to może zbyt mądre zajęcie, zwłaszcza jak robi to się dla poklasku medialnego. Ale jak już postanowiło się zostać celebrytą, trzeba grzęznąć w tym gównie cały czas bo inaczej schodzi się na dalszy plan, albo wręcz z niego spada bezpowrotnie. Jak z tej trampoliny. Młode wilczki hodowane w innych widowiskach już tylko czekają by zająć miejsce tych opatrzonych. Widz szybko się nudzi. Tak wygląda życie "pod ścianką".
   Celebryci to warstwa społeczna. Po raz pierwszy w historii te warstwy generują media. Wcześniej wyznacznikiem przynależności do którejś z klas była zasobność portfela lub ilość oleju w głowie. Teraz olej wykorzystuje się do polerowania cycków i torsów, by dobrze wypaść przed kamerą. Jest to jakiś sposób na życie, choć bardzo obciachowy w gruncie rzeczy. Celebrytą może zostać każdy, kto zdążył zaistnieć w jakikolwiek sposób przed obiektywem. Najlepiej by miał ładną buźkę, albo trochę mięsa pod skórą, które mógłby prężyć z durnym uśmieszkiem. 
   No trudno, co zrobić? Takie czasy i nic nie poradzimy na nowe; możemy tylko szydzić i sarkać na kompletne skurwienie pop-kultury. Najgorzej jednak jak te wszystkie Karolaki, Salety i inne Kubusie mówią nam co mamy robić. Pojawia się pytanie, dlaczego mają nam tak dużo do powiedzenia i kto podstawia im mikrofon? Czemu usiłują wpływać na nasze sympatie polityczne, sposób spędzania czasu lub metody odżywiania się? No cóż, wszystko to tylko środki wykorzystywane przez współczesną inżynierię społeczną. Wielki Brat ma tysiąc atrakcyjnych twarzy i przemawia ich ustami. Jak wywrzeć presję na opinię publiczną? To proste. Trzeba wykorzystać celebrytów.
   I później mamy takie klopsy, jak wygadujący bzdety Komorowski u Wojewódzkiego. Udawany zachwyt nad człowiekiem spod żyrandola, gadka o maryśce, śmichy-chichy. Dość, że tym razem nie zabawili się wkładaniem flagi państwowej w gówno. Choć prawdopodobne, że gdy Platforma nie wytrzyma do jesieni i sukcesję po niej przejmie "projekt Balcerowicz", ten sam Kubuś wetknie w kał chorągiewkę z napisem PO. Cokolwiek Wielki Brat rozkaże. Tak samo Karolak, kiepski aktor grywający w głupawych serialach na zmianę z reklamami telekomu. Zaproszą, postawią siano na klimę w teatrze, to trzeba odwdzięczyć się. I przy okazji oburzyć się na wpisy troll-konta na Twitterze. I Saleta też chętnie wyśmieje w studiu tv i na konwencji wyborczej rodaków mających inne zdanie. W boksie nie osiągnął zbyt wiele, ale odnalazł się przy ściance. Gdyby nie celebryckie wygłupy, pewnie nikt by o nim nie pamiętał i skończyłby jako kolejny pokonany przez życie sportowiec.
   I tak zachowują się bodaj wszyscy medialni gwiazdorzy. Wystawiają swoje tyłki pod fleszami, jak kurtyzany pod latarnią. Kto da więcej, kto da lepiej? Kto bardziej ubabra się i zeszmaci? Mentalne dziadostwo. To naprawdę nie są ludzie, którzy powinni być słuchani. To nie jest żadna elita, na miarę choćby dawnej szlachty. Warto przytoczyć w tym miejscu dobrze znaną, łacińską maksymę... O tempora, o mores! Dziwki mówią jak żyć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz