sobota, 13 sierpnia 2016

Alkoholocaust

   Gdzieś między jedenastym piwem, a czwartą półlitrówką myśli się najlepiej. Wszystko jest takie czyste, dzikie i wykrzywione. Fale emocji mącą ocean rozsądku i tak jest najlepiej. Nie ma nic lepszego niż alkohol. Nie ma nic gorszego jak miłość. To pierwsze da ci szczęście, to drugie zrujnuje życie. Za te co prawda ulotne chwile szczęścia zapłacisz rzygami, bólem głowy, rozbitym nosem po którejś tam bójce pod sklepem, obudzisz się w osranych spodniach, ale nie będziesz płakał jak z powodu miłości. Nic tak nie rujnuje życia, jak łzy.
   Nic tak nie wypala gardła jak łzy. A alkohol gładzi je aksamitnym całunem. Leczy rany duszy. Nadaje życiu sens. Życiu przegranemu przez miłość. Życiu, w jego najoczywistszej formie. W najprymitywniejszej potrzebie trwania.
   Lubię ten stan. Stan permanentnej ciemności.