środa, 6 maja 2015

Barwy kampanii

   Dawno nic się nie kładło... jak to mówił jeden z bohaterów barejowskiej komedii. Niemal miesiąc przerwy w blogowaniu, a tyle się zdarzyło. Przynajmniej w tzw. "polityce wewnętrznej", choć samo słowo "polityka" może tu być pewnym nadużyciem, gdy obserwuje się całą tę szopkę. Kampania prezydencka wyszła na ostatnią prostą i warto pochylić się nad nią. Nie śledziłem jej z wypiekami na twarzy, bo akurat miałem co innego do roboty. Coś tam jednak dochodziło do mnie, bo przecież musiało. Nawet jak nie ogląda się telewizji, to wystarczy przecież otworzyć lodówkę, by wypadli z niej Komorowski i cała reszta.
   Narodowa cebula została w tym roku wyparta bezapelacyjnie przez kiełbasę, co może stanowić policzek da wszystkich wegan. Z jakością tejże kiełbasy jest różnie. Znajdziemy mocno szpyrowatą, miękką, twardą, wirtualną, mniej lub bardziej cuchnącą, a czasem zastąpi ją i ogór. Albo i ogóreczek, którego warto by gdzie zakisić było. Jeden z kandydatów jest nawet biegły w wymachiwaniu sztuczną "kiełbasą" z sex-shopu (na szczęście, w tym roku zreflektował się nieco i nie robi już takiej wiochy). Parów nie stwierdziłem, może dlatego, że kandydat z Lublina znany jest z wojowania z nimi. Kiełbasa wiejska pozbawiona jest smaku w tym roku; może dlatego, że stronnictwo  wystawiające kandydata ze wsi zwykło przecież opierdalać kiełbasę partii rządzącej. A skoro mowa już o wsi, a właściwie WSI, to kiełbasa żołnierska wyżywiła już niejednego, dziennikarze wręcz wychowali się na niej. A nie kala się ręki, która karmi takąż kiełbasą. Ale do rzeczy.
   A właściwie od rzeczy. I tu oczywiście wysuwa się na prowadzenie zarządzający krajem rezydent Pałacu Namiestnikowskiego. Dawno już nie mieliśmy do czynienia w naszym smutnym kraju z personą produkującą tyle bredni na minutę. Przebił w tym chyba samego TW Bolka. Cała jego kampania to pasmo niekończących się wygłupów. Wizytacja nieistniejących budów, szpalery klakierów na wiecach dowożone miejskimi autobusami, flagowe autokary dowodzenia rozwożące po kraju jego "roll-up'y"... Program wyborczy? Jaki program? Wystarczy być. A resztę załatwią służalcze media. Ta przychylność mediów jest jednak szyta tak grubymi nićmi, że już nawet ludzie w biedrach o tym gadają. Słupki poparcia jednak niewzruszenie pokazują te ok. 40 % poparcia. No, ale od tego są słupki, by wryły gawiedzi w mózgi, że to jedynie słuszna opcja. Uczący się psychologii, czy marketingu pewnie doskonale znają taki termin jak "torowanie". "Torowanie" to potężne narzędzie, prawda? Można sprzedać nawet najgorsze gówno, jak umiejętnie je się wypromuje. 
   Producenci ciasteczek być może stoją za popularnością kolejnego kandydata. Bo Kukiz wiele do powiedzenia nie ma. No chyba, że zacznie mantrować godzinami: "jow, jow, jow, jow, jow, jow...". Nie wiem, być może trenuje przed jakimś bawarskim konkursem jodłowania przy piwie. Mógłby tam wówczas oprócz tego jeszcze zaśpiewać "Marynę" na dokładkę, pasowałoby jak ulał. Wieś tańczy, śpiewa i w ręce klaszcze. Skąd zerwał się, oficjalnie nie wiadomo. Może z kapusty, w każdej znajdzie się przecież głąb. Podejrzewam, że to jakaś tajna operacja niejawnych służb. Założenia programowe niechybnie zgapił od Korwina, by coś tam mógł naskrobać na ulotkach, poza tym "jow". Joł, man! Zajmij się lepiej muzyką, chłopie. Radzę tylko nie śpiewać "ajron mena", bo może to być odebrane za lekki nietakt przez PiS (już jeden Tupolew rozjebał się - rzekomo - na drzewie)... Cóż... taki Tymiński na miarę naszych czasów.
   A jak już mowa o Tupolewie, to wypada napisać coś o kandydacie PiS. Na dudach najlepiej grają podobno Szkoci, choć ja jestem zdania, że lepiej robią to Polacy. A właściwie jeden, władający niepodzielnie polską lewicą patriotyczną. Gra na Dudzie perfekcyjnie, a nawet steruje nim jak kukiełką. Gdyby na Koszykowej zdecydowali się na wyprodukowanie ich wersji "Voice of Poland", pan Jędrek błyszczałby niczym mucha na stolcu. A może to jakaś ofiary polskiej wersji programu MK Ultra? Zachowuje się trochę jak robot. Ale widać w PiSie mocno inwestują w ludzi od wizerunku. Wyszkolili go nieźle. Ba, nawet wybrali pod kątem gospodyń domowych. To całkiem atrakcyjny dżentelmen, mógłby z powodzeniem startować w castingach do seriali TVP. Nic dziwnego, że wystawiono go w castingu o najważniejszy stołek w państwie.
   Stołek ten bez powodzenia usiłuje zdobyć od lat Korwin. Maniakalna obsesja czy konsekwencja? Wbrew pozorom właśnie to drugie. Poglądów nie zmienia, tak jak inni kandydaci. Właściwie zawsze wiadomo co powie. Ale to też - w jego wypadku - jest to akurat piętą achillesową. Bo jęzor ma niewyparzony i wali prosto z mostu (co nie podoba się przywykłym do politycznej poprawności safandułom). Po drugie, ma niejasny dla mniej inteligentnych ludzi sposób wypowiadania się, co często wykorzystują zimnokrwiści redaktorzy przychylnych władzy mediów. Powiem szczerze, lubię tego faceta. To on jako pierwszy miał odwagę X lat temu rzucić z trybuny sejmowej, że "rząd rżnie głupa". Błyskotliwy felietonista, jeszcze lepszy brydżysta, fatalny polityk. Choć z wielką charyzmą. Ale props za niekończącą się walkę z PRL-owską spuścizną intelektualną, która wypaczyła mózgi całym pokoleniom kreując spolegliwego obywatela.
   Spolegliwym na pewno nie jest największy macho tej kampanii. Pan Marian, z uwagi na fizjonomię i gabaryty, uchodzi za typowego nomen omen Kowalskiego. I jako taki bywa często wykpiwany i traktowany z przymrużeniem oka. Dziennikarka z TVP postanowiła potraktować go w bardzo protekcjonalny sposób i wyszła na skończoną idiotkę. Bo okazało się, że facet ma dużo do powiedzenia i nie są to jakieś stadionowe mantry. Program dość niewielki, ale niezwykle konkretny. Nie chciałbym stanąć z tym panem w szranki w jakiejś ciemnej bramie, choć ułomkiem nie jestem. Nie życzyłbym też Komorowskiemu stanąć z nim w szranki podczas jakiejś debaty, bo pewnie zeżarłby obecnego "gościa pod żyrandolem" w 5 sekund, jak herbatnika. Facet naprawdę nie jest głupi i dobrze gada. Kto wie, może kreuje się nam nowy Orban na scenie europejskiej? Nie lekceważyłbym tego pana w przyszłości, ani stronnictwa, które go wysunęło. W Polsce są naprawdę bardzo duże tradycje narodowe, a ta kampania to sygnał, że cała formacja wchodzi z ulic na polityczne salony. Miłe zaskoczenie.
   Zaskakuje także pani Ogórek, największa seks-bomba polskiej sceny politycznej XXI wieku. A może i nawet w całej historii. Obiekt westchnień mężczyzn z całego kraju, którzy zapewne snują wiele fantazji erotycznych na jej widok. A jeśli ktoś z mężczyzn zaprzeczy, to albo kłamie, albo gustuje raczej w innych mężczyznach. Najzajadlej krytykowana przez inne kobiety, najczęściej te ustępujące jej urodą. No i zwalczana przez prawdziwych socjalistów, bo na dobrą metę mogłaby tak samo reprezentować partię Korwina, jak i SLD. Kto wie, może to nasza przyszła Margaret Thatcher? Szkoda, że stosunek do niej stronnictwa, które ją wysunęło, jest właśnie taki ambiwalentny. Skłania mnie to do przypuszczeń, że mogło dojść do jakichś politycznych targów między SLD a PO, by to pierwsze nie wysuwało na kandydata bardziej obytego ze sceną polityczną fightera, który odebrać mógłby głosy Bredzisławowi. Przekonamy się jesienią, czy coś jest na rzeczy. A ja chciałbym, żeby nasza seks-bomba ostentacyjnie okazała biust na jakimś mityngu wyborczym w tym tygodniu i przebojem wdarła się do drugiej tury. I co by wtedy zrobił Bronek? Przecież nie okazałby swojej flinty...
   Flinty zapewniłby każdemu potrzebującemu kolejny z kandydatów. Szczęść Boże, panie Braun... Program? Oj, konkretny. Same plusy. Bardzo dobry i przemawiający do mnie. Monarchista! Nieprawdopodobnie inteligentny gość, w mojej ocenie przewyższający tą inteligencją wszystkich pozostałych kandydatów razem wziętych. Erudyta. Opanowany, nienaganne maniery, takaż prezencja. Niesamowita rozkmina "Gwiezdnych Wojen", która od kilku dni bije rekordy popularności na youtube. Normalnie nic, tylko pobiec do lokalu i postawić krzyżyk przy jego nazwisku... Gdyby nie ten gruby odjazd religijny. No ja widziałbym bardziej na tronie Polski człowieka z krwi i kości, niźli Chrystusa. To dobrze, gdy kandydat wierzy w coś silnie, świadczyć to może o mocnym kręgosłupie moralnym. Ale bez przesady. Przez to nazbyt mocne epatowanie katolicyzmem zacząłem podejrzewać jakieś problemy emocjonalne. Oczywiście nie mi o tym decydować, bo lekarzem nie jestem. Szkoda, bo byłby to mój murowany faworyt!
    Palikot - na przeciwległym biegunie. Przynajmniej teraz. Choć z nim nigdy nie wiadomo, bo jest mało wiarygodny. Raz mówi tak, raz mówi siak. Raz broni palaczy marijuany, innym razem wstrzymuje się od głosu, gdy przez sejm przechodzi kuriozalna ustawa o konopiach. Zatrudnił cały sztab pijarowców za ciężkie pieniądze, co widać od razu. Ale pomysłu nie mieli co z nim zrobić, poza zamówieniem znakomitych garniturów i dobraniem wysmakowanych krawatów. Fryzjera też znaleźli na poziomie. Ale obawiam się, że to wszystko. Program? Suma komunałów płynąca z europejskich kanap, na których zasiadają współcześni Petroniusze. Nawet jakby doszedł do władzy, to i tak pewnie nie wcieliłby nic z tego w życie. Może pomachałby tu i tam tęczowym sztandarem, a na ministra edukacji zaproponował Biedronia i to wszystko. Niezbyt poważny kandydat. Mam wrażenie, że robi te wszystkie kampanie z nudów. By zaistnieć.
   Kogoś pominąłem?... Ach tak, są jeszcze trzej kandydaci. Nie wiem, które mniej rzuca się w oczy. Wszyscy oni są tak samo bezbarwni jak powietrze (poza tym powietrzem na Śląsku, które świetnie możemy dostrzec). To może alfabetycznie. Jarubas. Nie chce się mądrzyć, nie wiem kto to. Tanajno - typowy sąsiad. Nic więcej nie napiszę na jego temat, poza tym, że sprawia na mnie takie właśnie wrażenie. Wilk. Czy tam owca... To chyba obojętne.
   I tak to właśnie wygląda. Tak prezentuje się scena polityczna AD 2015. Takie nasze "polskie piekiełko". Mainstream wystawił dwie kukiełki. Można pokusić się o stwierdzenie, że ten mainstream to dwa stronnictwa pozanarodowe: opcja niemiecka i opcja amerykańska. Szkoda, że nie za bardzo polska. W końcu te wybory mają wyłonić Prezydenta Polski, podobno niezawisłego kraju. A na pewno kraju z wielkimi tradycjami i aspiracjami, w dodatku dość dużego. Naród - biorąc pod uwagę emigrację zarobkową - blisko czterdziesto-milionowy. Wypadałoby, by rządzony był przez kogoś z jajami. Kogoś, kto będzie kształtował rodzimą politykę, a nie ulegał presjom zza granic. Kogoś z wizją, prawdziwego męża stanu. Przydałby się Prezydent, który złapałby za mordę ten cały burdel i zaprowadził porządek. Kogoś, kto dbałby o własnych obywateli, o ich godność. Kto poświęciłby się dla dobra tej ziemi ojczystej, spuścizny naszych dziadów i pradziadów. Kto zagwarantowałby normalność w tym świecie, zadbał o tradycje, o nasze własne interesy. Kogoś, kto potrafiłby wykorzystać wszelkie nasze atuty i prowadzić mądrą politykę zagraniczną, obliczoną na przetrwanie (dość angażowania się w wojny nie dotyczące nas). Warto by zabrać się też za demontaż systemu, który skonstruowali łajdacy rządzący Polską od lat. Pierwszy etap to czerwona kartka dla Komorowskiego.(jesienią czerwona kartka dla gangu zasiadającego przy korycie na Wiejskiej). Chcecie zmian? Macie dość zażenowania wyczynami Gajowego? Rzygacie tymi wszystkimi aferami ostatnich miesięcy, lat? Kontestujecie system? Macie jeszcze kilka dni. Zastanówcie się dobrze. Chyba, że macie to kompletnie w dupie. 


PS. Tak, nawoływałem - nawet na tym samym blogu - do bojkotu tych wyborów. Ale po zastanowieniu stwierdzam, że jednak wezmę udział w tych wyborach. Każdy ma prawo błądzić; kwestia jest tylko taka, czy ma się odwagę, by to przyznać. Przekonano mnie, że nie miałem jednak racji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz